W nawiązaniu do cyklicznych meczów zapoczątkowanych w 1912, najpierw o Puchar, zaś następnie Wazę prof. Ludwika Żeleńskiego, doszło dziś do reaktywowania futbolowych meczów międzymiastowych między Krakowem a Lwowem.
Akurat 11 listopada, w Narodowe Święto Niepodległości… Mecz rozegrano w ramach obchodów jubileuszowych 105-lecia Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Bilans przedwojennych potyczek był korzystny dla Krakowa, który do bogatej kolekcji dołączył obydwa trofea zdobyte na własność. Dzisiejszy mecz toczył się o „Międzymiastową Nagrodę Wędrowną Kraków - Lwów”, ufundowaną przez prezydenta Krakowa, prof. Jacka Majchrowskiego. Kraków był reprezentowany przez piłkarzy Wisły, Lwów przez zawodników Karpat Lwów.
Każdy z tych klubów przeżywa swoje zawirowania. W Wiśle doszło do złożenia rezygnacji przez trenera Dariusza Wdowczyka, którego zastąpił duet Kazimierz Kmiecik - Radosław Sobolewski. Z kolei Karpaty zamykają tabelę ukraińskiej ekstraklasy. Ale to im w niczym nie przeszkodziło, aby na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana okazać bezwzględną wyższość nad „Białą Gwiazdą”. I to przez cały mecz, który toczył się pod absolutne dyktando lwowian.
Rozpoczęcie meczu poprzedziło odegranie hejnału mariackiego na trąbce przez Wojciecha Knapczyka. Worek z bramkami rozwiązał się już w 4. minucie, gdy po akcji z udziałem doskonale prezentujących się Gustavo Blanco i Pavlo Ksionza pechowo „główkował” do własnej bramki Krystian Kujawa. Ten duet przypomniał o sobie w 23. minucie. Blanco zagrał do Ksionza, ten sprytnie uwolnił się spod opieki i uderzył w kierunku bramki Michała Miśkiewicza. Lot piłki jeszcze zmienił Jakub Bartosz i było 0-2. A krótko przed gwizdkiem na przerwę mogło być jeszcze gorzej, bo pod poprzeczkę huknął Blanco i Wisła cudem uniknęła kolejnej straty.
Zwiększył dystans świeżo wprowadzony do gry Ambrosij Czaczua, który po składnej akcji Karpat zwieńczył dzieło skutecznym strzałem głową. Sytuację próbował ratować Arkadiusz Głowacki, lecz piłka już zdążyła przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Ostatniego wpisu do protokołu ponownie dokonał Ksionz. Znów po pierwszorzędnej akcji i nader efektownym przelobowaniu Mateusza Zająca, choć równocześnie było w tym trochę przypadku.
Lwów (Karpaty) zdecydowanie górą nad Krakowem. Przykro stwierdzić, ale tak fatalny styl wysokiej porażki kompletnie nie przystoi Wiśle, do jej wizerunku. Abstrahując od takich czy innych personaliów. 1 czerwca 1912 Kraków rozgromił Lwów 7-0, i to na wyjeździe. Teraz sprawy potoczyły się w całkiem odwrotnym kierunku.
„Międzymiastową Nagrodę Wędrowną Kraków - Lwów” wręczył w imieniu prof. Jacka Majchrowskiego doradca prezydenta, Janusz Kozioł. Towarzyszyli mu przewodniczący Federacji Futbolu w obwodzie lwowskim - Jarosław Hrysio oraz prezes MZPN - red. Ryszard Niemiec.
• Kraków - Lwów 0-4 (0-2)
0-1 Krystian Kujawa, 4 (samob.)
0-2 Pawło Ksionz, 23
0-3 Ambrosij Czaczua, 59
0-4 Pawło Ksionz, 72
Sędziowali: Sebastian Krasny oraz Jakub Ślusarski, Łukasz Marek (Kraków). Sędzia techniczny Grzegorz Jabłoński.
KRAKÓW: Michał Miśkiewicz (63 Mateusz Zając) - Jakub Bartosz, Krystian Kujawa, Arkadiusz Głowacki (64 Piotr Żemło), Adam Mójta,Rafał Boguski (65 Przemysław Porębski), Tomasz Cywka (67 Jakub Ptak), Denis Popović (76 Kacper Laskoś), Petar Brlek Krzysztof Drzazga, Paweł Brożek (46 Mateusz Zachara).
LWÓW: Roman Pidkiwka (46 Roman Mysak) - Wołodymyr Senycia, Andrij Nesterow, Wasyl Krawec (46 Jewhenij Zubejko), Denys Miroszniczenko, Dmytro Kloc (57 Ambrosij Czaczua), Nazar Werbnyj(67 Jewhen Czumak), Ihor Chudobjak (63 Konstiantyn Jaroszenko), Pawło Ksionz (86 Taras Zawijśkyj), Wołodymyr Kostewycz, Gustavo Blanco Lesczuk (61 Wadym Straszkewycz).
(JC)
Zdjęcia: Andrzej Godny (MZPN)